Kawowe Podróże : Grecja

Akrpolis

Styczeń. Rok 2017 i urodzinowe piwo w Browarze 100 Mostów. Dodatkowo tanie linie lotnicze podpowiedziały nam oraz towarzyszom tanie bilety do Grecji, więc świeżo po pięknej Islandii, wyruszyliśmy w stronę gorących Aten i okolic. Wpis ten nie będzie typowym dziennikiem z podróży. Będzie to galeria zdjęć oraz nasza opinia na temat Grecji.

Przystanek 1 : Warszawa – Modlin

Niestety, bilety które kupiliśmy do Aten dotyczyły trasy Warszawa Modlin – Ateny. Plusem były spore zniżki na Pendolino, który trasę Wrocław Warszawa zaliczył bardzo sprawnie. Dzień później nie mielibyśmy takiego szczęścia.

Przystanek 2: Wypożyczenie samochodu

Wróćmy do wieczora, w którym szukaliśmy noclegów oraz chcieliśmy wypożyczyć samochodu. Większość wypożyczalni samochodowych pobierało 1000 euro kaucji. Lokalna firma Athens Car Rental nie miała nic na temat kaucji w regulaminie. Postanowiliśmy się jednak upewnić. Wysłaliśmy maila, aby spytać, czy napewno nie występują dodatkowe koszty. Odpowiedzieli, że nie.

Przejdźmy zatem do momentu lądowania w Atenach, gdzie czekał na nas pracownik tej firmy z kartą “Mr Kawowi Podroznicy”, o wyglądzie typowego wojownika z filmu Mad Max. Z drugiej strony… po założeniu garnituru, stwierdziłbym, że wysłali Hitmana w moją stronę. Po procedurze spisania umowy wypożyczenia samochodu, powiedział nam, że teraz trzeba zapłacić oprócz pozostałej części kwoty za auto, dodatkowo 500 euro, jako ubezpieczenie samochodu, w razie wystąpienia wypadku z naszej winy… Tak … nagle się znalazł taki element w umowie, że jednak istnieje kaucja… kłamcy. Tylko “Mad Max” cały czas zawzięcie zaprzeczał, że nie, to nie jest depozyt. To jak w takim wypadku nazwać wpłacenie pieniędzy, które na koniec zostają nam zwrócone. Dodatkowo, ich czytnik nie chciał przyjąć karty, więc trzeba było biegać do najbliższego … działającego bankomatu na lotnisku.

Po wybraniu kasy przyszła pora na kolejny element scenariusza, czyli dokładne sprawdzenie tego “brand new “ samochodu, który okazał się tylko “brand new painted”. Nawet ślady po taśmie zostały na dachu i znalazło się pare rysek, które gdybyśmy nie zauważyli ich istnienia, kto wie, może potrącili by to z pobranej kaucji.

Przystanek 3: Ateny – Transport

Pominę element meldunku w hotelu i pokoju o numerze 404 (tak, ten pokój istniał) i przejdę do transportu w stronę Aten. Wyobraźcie sobie moment, w którym idziecie do biletomatu, aby kupić bilet, dzięki któremu możesz poruszać się tramwajem. W tramwajach nie można kupić biletu – to nie Wrocław. Dodatkowo wszystkie biletomaty akceptujące kartę płatniczą… nie działają. Zatem pozostał nam biletomat na gotówkę, gdyby nie jeden szkopuł… nie przyjmował banknotów, bo był popsuty, a z drobniakami na początku było średnio. To, że Grecy nie przepadają za kartą, ok, ale po co biletomaty na kartę na przystankach? Koniec końców bilety udało nam się zakupić – połączyliśmy siły drobniaków.

Metro w Atenach

Przystanek 4: Ateny

Wysiedliśmy w Atenach w okolicach Akropolis. Po drodze minęliśmy pełno salonów motocyklowych oraz ruin budynków. Sporo tu bezpańskich kotów i psów chodzących po ulicach, na szczęście większość wydawała się być niegroźna.

Akropolis

Dojście do świątyni usłane było dodatkowo żebrakami, w tym jedną agresywną cyganką, która rzuciła się z krzykiem “KAAALI PASTA” jakby znaczyło to “wypier…”. Ale sądząc po innych żebrakach, to chyba była jakaś prośba.
Sama świątynia – rusztowanie i … 30 euro za wstęp. Plus był taki, że niedaleko można było ją zobaczyć z całkiem dobrej perspektywy. Z tego punktu można było zobaczyć też miasto za dnia, jak i w nocy, a widok był znakomity.

Akropolis

Underdog

Kim byliby Kawowi Podróżnicy bez kawy. Tutaj Ateny zaskoczyły nas bardziej niż Rzym, gdzie ze święcą szukać alternatyw. Tam na każdym rogu znajdziemy dobre espresso. W Atenach co 2-3 kawiarnia ma na półce … Chemex lub Drip. Za poleceniem Coffedesk, będąc w pobliżu Akropolu, obraliśmy sobie za cel Underdog, a następnie skierowaliśmy się do Taf. Pierwsza z lokali zaskoczył niezwykłą gościnnością, miłą i przyjacielską obsługą oraz świetnym wykończeniem.

Underdog

Co do samych kaw.
Zamówiliśmy espresso z tonikiem, które było świetne, przede wszystkim dlatego, że było to połączenie, o którym wcześniej nie pomyśleliśmy. A teraz z pewnością zagości u nas w cieplejsze dni. Wypróbowaliśmy również kawę z urządzenia zwanego Clever Dripper, z którego kawa niestety okazała się dziwnie mdła i bez smaku. Dodatkowo, przed wyjściem kupiliśmy jedną z ich kaw, aby sprawdzić, czy w Aeropressie lub Chemexie będzie podobnie smakować. Ku naszemu zaskoczeniu, okazuje się, że to musiała być wina Clever Drippera, kawy, bądź wody (taką przyczynę widział barista), gdyż kawa przyrządzona w domu, okazała się być ciekawsza.

Underdog

Taf coffee

Druga kawiarnia, do której trochę podstępem zaprowadziłem współtowarzyszy była mocna. Zamówiliśmy alternatywę, dostaliśmy 2x espresso. Było to bardzo mocne espresso, które skutecznie odetkało zatoki. Niestety przelew był już zbyt kwaskowaty. Również i tam zakupiliśmy kawę, ale jeszcze jej nie otworzyliśmy, więc nie wypowiadamy się, czy okazała się być równie kwaskowata.

Kapliczka Świętego Jerzego

Najwyżej położony punkt widokowy w Atenach, gdzie możesz spojrzeć na każdą stronę miasta. Na górze można było nawet kupić zimną Colę lub wodę od Greka i mężczyzny z polskimi korzeniami, który przywitał nas miło w naszym ojczystym języku.
Widok mówi sam za siebie.

Widok z Kapliczki Świętego Jerzego

Pewnie zrobilibyśmy stamtąd również zdjęcie nocne Akropolu, gdyby nie fakt, że:

  1. nie zabrałem teleobiektywu;
  2.  Nikkor odmówił posłuszeństwa z łapaniem ostrości.

Wróciliśmy, więc na punkt widokowy niedaleko Akropolu, by wykonać te piękne zdjęcia.


Widok obok Akropolis

Świątynia Zeusa

Czyli pare kolumn i dużo pola. Widzieliśmy zza płotu. Niestety nic nie wiem na temat ceny, ale sądząc po kasach, napewno nie był darmowy.
W pobliżu znajdowała się brama, a właściwie łuk triumfalny Hadriana, przez który można było zobaczyć Akropol z innej perspektywy.

Akrokorynt

Pireus

Dzielnica Portowa. Obraz biedy, sypiących się budynków, targu podróbek (tak, byliśmy świadkami, jak 2 gości sprzedawało podróbki Iphone’a). Sądząc także po targowisku, nie bano się tam, że policja przyjdzie i wszystko zarekwiruje. Był to trochę smutny widok. Może przed kryzysem wyglądała ta dzielnica lepiej?

Chciałem ukazać prawdziwy Pireus, ale bałem się, że mi aparat podwędzą.
Co ciekawe, kontrastowo, z Pireusu wypływają ogromne liniowce pełne wodotrysków, basenów … podejrzewam, że jeden sektor mógłby wykupić cały Pireus.

Meteory

Jest to zespół skał w północnej części Grecji. Około 350 km drogi z Aten, z czego 200 km pokonuje się autostradą, na której w jedną stronę na bramkach zostawia się łącznie około 12 euro.

Droga na Meteory

Dalsza droga prowadzi krętymi drogami wśród gór, ale za to z ładnymi widokami po bokach. Choć podróż trochę się dłużyła, to jednak warto się trochę poświęcić i tam pojechać, bo na końcu czeka na nas jeszcze więcej pięknych i majestatycznych widoków. Ogromne skały oraz roztaczający się z nich krajobraz, robią wrażenie, a do tego kompleks 6 klasztorów prawosławnych. Odwiedziliśmy jeden z nich, w którym znajdowało się między innymi muzeum męczenników. Charakterystyczne dla prawosławnych klasztorów bogactwo przewijało się na każdym brzegu.
Oto parę zdjęć, resztę znajdziecie w galerii na dole strony.

Meteory

Niestety widać też sporą biedę w tamtym regionie i pełno niedokończonych lub opuszczonych budynków.

Korynt

Kolejna z kluczowych atrakcji Grecji. Znacznie bliżej Aten niż Meteory. Tu mała uwaga, jadąc na mapach Google szukajcie Archea Korinthos, a nie zwykły Korynt. Są to osobne miejscowości. I tu największy zawód. Większość starożytnego Koryntu można zobaczyć zza płotu i nie jest to jakiś piękny widok, bo Grecy nie dbają o zabytki, tylko o bilety z nich. Wejście tam to koszt 9 Euro. Trochę o sytuacji w Grecji opowiedziała nam miła Pani, pochodzenia polskiego, która opisała nam, jak to wyglądało przed kryzysem i jak to wygląda teraz. Na emeryturę czeka się nawet 1.5 roku, na którą pracuje tylko 20% ludności greckiej. Duża część z nich wciąż nie pozbyła się nawyków typu siesta itp.

Grecja
Korynt

Teraz najciekawsze. Z dolnej części antycznych ruin można było dostrzec na pobliskim wzniesieniu mury obronne, jak się dowiedzieliśmy, można wjechać na górę i pozwiedzać za darmo. A jest co zwiedzać, bo jest to pozostałość po bardzo dużym kompleksie. W czasach istnienia, na terenie kompleksu znajdowały się 365 studnie, po jednej na każdy dzień. Aktualnie zachowała się może 1/3 z nich, reszta zaginęła w gąszczu zieleni lub została zasypana. Z góry rozciąga się widok na każdą stronę świata. Po jednej stronie widać wodę, po drugiej widać rozciągające się uprawy drzew oliwnych. Sama budowla to ruiny dawnej fortecy obronnej, a dokładniej pozostałe mury obronne. Z wewnętrznej fortecy zachowały się jedynie podstawy ścian niektórych komnat, zbiorniki wody, wieża. Warto się tam przejechać i obejrzeć! Jedno jest pewne trochę czasu to zajmuje i trzeba uważać na śliskich kamieniach stanowiących tam drogę.

Kaowe Podróże: Ateny
Akrokorynt

Zamek Palamidi w Nauplion

Niedaleko na południe od Koryntu można znaleźć bardzo dobrze zachowaną twierdzę, zwaną Palamidi w Nauplion, gdzie wejście jest płatne 8 euro. Co ciekawe, na tripadvisor ceny w komentarzach były oznaczone jako 4 euro, ale może pisali je studenci. Przynajmniej mam nadzieje, że po prostu się im nie odwidziało i ceny nie zmienili. Udało mi się dostać, ale miałem za mało czasu, aby zrobić ostre zdjęcia (wspomniana wcześniej wada obiektywu).
Zjeżdżając ze szczytu zboczyliśmy w jedną drogę i trafiliśmy na niezwykłą plażę z charakterystyczną wysepką oraz 2 małymi bezpańskimi pieskami.

Nauplion

Zjechaliśmy do miasta, pojedliśmy, byliśmy świadkami ultra pakowania na skuterze (nie zrobiłem zdjęcia, aż szkoda) i wybraliśmy się do portu, z którego było widać drugą charakterystyczną budowlę w tamtym regionie – Bourtzi oraz widok na Palamidi z dołu i inne części miasta. Generalnie widok piękny, a miasteczko 2. co do wielkości zaludnienia.

Kanał Koryncki

Zaliczony w drodze powrotnej, z mostem opadającym w dół, aby nawet ogromne statki przepłynęły z jednego końca Kanału Korynckiego na drugi. Jest to połączenie między 2 morzami, albo raczej droga na skróty. Ciekawy widok. Tak samo ciekawy widok był z kładki na oba końce kanału.

Kanał Koryncki

Podsumowanie

To tyle z naszego podsumowania Grecji. Dużo osób doradza, aby zaliczyć wyspy, aby spojrzeć na ten kraj pod innym kątem. Pewnie mają rację, może warto będzie spróbować, ale na obecną chwilę nie śpieszy nam się w stronę Grecji.
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie. Jeśli nie – podziwiajcie. Na naszym kanale znajdziecie również film z naszej Kawowej Podróży.

Keep Calm and Drink Coffee

Galeria